Zastanawiam się czasem jaki procent kobiet odnalazło kosmetyki idealnie dopasowane do potrzeb ich skóry. Z pewnością jest grono tych, które mają swoje sprawdzone marki i ciężko jest je przekonać do zmiany produktów pielęgnacyjnych, a tym bardziej do poznania ofert nowo powstałych firm kosmetycznych, których na rynku z dni na dzień jest coraz więcej. Ja osobiście wciąż poszukuję idealnej pielęgnacji i dlatego też z ogromną przyjemnością zaczęłam przygodę z produktami tak bliskiej już memu sercu marki NISKAMA. Mam do niej ogromny sentyment m.in. ze względu na jej pochodzenie. Jest to polska marka powstała w Kornwalii i założona przez niesamowicie uzdolnioną farmaceutkę, propagującą tradycyjne metody leczenia i pielęgnacji skóry.
NISKAMA ma w swojej ofercie cztery produkty stworzone na bazie naturalnych składników. Marka zadbała o ciekawą szatę graficzną swoich wyrobów z motywem ekologicznym, koło których ciężko przejść obojętnie. Do tej pory w mojej kolekcji znalazły się trzy produkty.
Przynajmniej raz w tygodniu staram się dogłębnie oczyszczać moją skórę, w celu poprawienia jej krążenia i pozbycia się martwego naskórka. Sięgam wtedy po delikatny i niesamowicie aromatyczny scrub do twarzy HIBISCUS FACE SCRUB. Kosmetyk wykonany jest na bazie wielu naturalnych olejków i zapewniam Was, jest prawdziwym zastrzykiem odżywczym i nawilżającym dla naszej skóry. Otwierając wieczko ukazuje się nam ziołowo pachnący, fioletowy peeling. Kolorem nawiązujący do kwiatu hibiskusa.
Skład:
Kwiat hibiskusa - działa leczniczo, kojąco, antybakteryjne, złuszcza naskórek, poprawia nawilżenie i elastyczność skóry, chroni przed działaniem wolnych rodników.
Puder ryżowy - niweluje plamy, niedoskonałości i zmarszczki.
Olej kokosowy - nawilża i odżywia.
Macerat nagietkowy - działa gojące, łagodzi stany zapalne i podrażnienia.
Olej ze słodkich migdałów - stwarza barierę ochronną dla skóry, odżywia i ujędrnia, zapobiega utracie wilgotności.
Olej rumiankowy - wykazuje się właściwościami gojącymi , działa przeciwzapalne i ściągająco.
Olejek z bergamotki - przywraca równowagę skórze tłustej i mieszanej.
Olejek mandarynkowy - wykazuje działanie ściągające.
Olejek z mięty pieprzowej - poprawia krążenie skóry i ją odświeża.
Słoiczek zawiera 30 ml produktu i co jest bardzo miłym zaskoczeniem, dość długi jak na kosmetyk naturalny termin ważności, około 7 miesięcy.
Ziołowy, a dokładnie rumiankowo-miętowy zapach niesamowicie umila peelingowanie twarzy, zabierając nas myślami na zieloną polanę. Sam zabieg daje uczucie ukojenia i relaksu, a zawarte w nim połączenie olejków, odżywia i nawilża. Dotychczasowe peelingi oferowały mi jedynie dogłębne oczyszczenie, choć i z tym nie do końca było tak kolorowo. Zawsze brakowało mi uczucia nawilżenia, a dzięki zawartym olejkom HIBISCUS FACE SCRUB pomaga przywrócić mojej skórze balans i przygotowuje ją do kolejnych kroków pielęgnacji.
Zawsze byłam bardzo sceptycznie nastawiona do olejków. Jeszcze do niedawna uważałam, że stosowanie ich pogorszy stan mojej skóry, dodatkowo ją obciążając i przetłuszczając. FINEST OIL BLEND zupełnie odmienił moje podejście i z ciekawością każdego dnia odkrywałam jego wielofunkcyjność.
Olejek stworzony jest na bazie sześciu olei roślinnych, wykazuje się właściwościami regenerującymi i gojącymi.
Zawarte oleje:
Olej tamanu - wykazuje się właściwościami gojącymi, przeciwzapalnymi i antybakteryjnymi.
Olej z kiełków pszenicy - pobudza naturalną odnowę komórkową, przywraca witalność i zapobiega powstawaniu zmarszczek.
Olej kokosowy - nawilża, zmiękcza i odżywia.
Olej nagietkowy - działa przeciwzapalnie, kojąco i odżywczo.
Olej ze słodkich migdałów - łagodzi podrażnienia.
Olej słonecznikowy - zawiera witaminę E, kwasy omega-6 i kartenoidy, chroni i regeneruje skórę.
Witamina E - chroni skórę przed wolnymi rodnikami odpowiedzialnymi za starzenie i powstawanie zmarszczek.
Standardowo każdego wieczoru zaczęłam nakładać trzy krople kosmetyku na oczyszczoną twarz, wykonując delikatny masaż. Początkowo oczekiwałam szybszego wchłaniania, ale jak to z olejkami bywa, nigdy nie pozostawiają cery zupełnie suchej. Olejek charakteryzuje się żółtym odcieniem i bogatą, treściwą konsystencją. Działa kojąco, rewelacyjnie nawilża i odżywia skórę, przez co moje obawy przed wieczornym olejowaniem twarzy odeszły w niepamięć.
Od dłuższego czasu borykam się z przesuszonymi i poszarpanymi skórkami wokół paznokci. Postanowiłam, że to świetny okazja na wykorzystanie olejku do pielęgnacji skórek. Po około tygodniu zauważyłam, że kosmetyk zregenerował i odżywił nie tylko skórki ale całą płytkę paznokcia!
Jestem niesamowicie zadowolona z jego efektów i wciąż zastanawiam się czy nałożenie go na końcówki włosów to dobry pomysł...
Ostatnim już produktem jest kostka nawilżająca do ciała BODY BUTTER MELT. Idealna propozycja dla osób, które wśród kosmetyków wyszukują tych o stałych konsystencjach.
Skład:
Masło kakaowe - zapobiega utracie wody ze skóry, pozostawiając ją miękką i gładką.
Masło Shea - działa nawilżająco, gojąco i łagodząco.
Olej kokosowy - jw.
Witamina E - jw.
Olejek lawendowy - regeneruje skórę i stymuluje wzrost nowych komórek. Działa gojąco i łagodząco.
Oleje Ylang Ylang - stosowany w aromaterapii wykazujący się właściwościami uspokajającymi (uważany przez wielu za afrodyzjak).
Do tej pory decydowałam się wyłącznie na standardowe balsamy do ciała, najlepiej perfumowane. Niestety za każdym razem po depilacji musiałam z nich rezygnować w obawie przed podrażnieniem. Nawilżająca kostka do ciała BODY BUTTER MELT i zawarte w niej masło Shea okazały się zbawienne. W sytuacjach kiedy moja skóra jest podrażniona i zaczerwieniona balsam działa jak miejscowy kompres. Delikatnie przesuwam kostką po ciele, która topi się pod wpływem temperatury ciała i pozostawia na niej delikatny film. Mimo niedużych rozmiarów, kostka okazała się bardzo wydajna i niesamowicie wygodna w aplikacji. Pierwszy raz miałam okazję testować kosmetyk w tej postaci i powiem Wam szczerze, przepadłam!
Perfumowane balsamy używane do tej pory zastąpiłam lawendowo pachnącym BODY BUTTET MELT, który znakomicie regeneruje, odżywia i nawilża moją skórę.
Zapraszam Was w podróż nad piękną rzekę Gannel w Kornwalii, gdzie z ogromną pasją powstają kosmetyki NISKAMA. Na stronie producenta znajdziecie cenne informacje na temat filozofii marki, oferty, składu i domowych sposobach przyrządzania kosmetyków. Zachęcam Was do odwiedzenie ich polskiej http://www.niskamaskincare.pl i angielskiej https://www.niskamaskincare.com strony internetowej.
Widziałam już ofertę marki i uwielbiam ich za te opakowania i składy. Niestety wszystkie mnie interesujące produkty zawierają olejek ze słodkich migdałów, który powoduje u mnie wysyp... Szkoda, bo chętnie bym przyjrzała się im bliżej :(
OdpowiedzUsuńA to pech!!! Moja skóra na szczęście pokochała te produkty :)
UsuńCzuję niedosyt i jestem bardzo ciekawa ziołowo-kawowego scrubu do ciała :)
Wow :) brzmią na prawdę super! Nigdy w życiu nie słyszałam o firmie..
OdpowiedzUsuńDlatego zawsze na blogu wspominam o świetnych produktach nowych marek :)
Usuńnigdy nie słyszałam o tej marce, ależ te kosmetyki mają śliczną szatę graficzną, najbardziej ciekawi mnie kostka do ciała, pielęgnacji w takiej formie jeszcze nie miałam :-)
OdpowiedzUsuńTeż nigdy wcześniej nie miałam balsamu w tej formie, a tu taka miła niespodzianka :)
UsuńInteresujące produkty, ciekawe, jak marka się rozwinie :)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że już wkrótce poznamy kolejne produkty :)
UsuńDla mnie to nowa marka, ale przyznam że jest intrygujaca. Zaraz luknę co tam mają :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam :) Warto zapoznać się z ich ofertą :)
UsuńBrzmi to na prawdę ciekawie.
OdpowiedzUsuńWarto się przekonać.
UsuńKuszące produkty, wcześniej się z nimi nie spotkałam :)
OdpowiedzUsuńFajna propozycja dla miłośniczek naturalnej pielęgnacji :) Polecam!
UsuńPo raz pierwszy spotykam się z tą marką :) zainteresowałaś mnie nią :)
OdpowiedzUsuńJeśli cenisz sobie naturalne kosmetyki, zachęcam do zapoznania się z ich ofertą :)
UsuńNaprawdę śietnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń