Tegoroczny urlop dobiegł niestety już końca i przychodzę do Was z kolejną recenzją kosmetyków do opalania (w tamtym roku padło na Avon Kliknij).
Długo nie zastanawiałam się nad wyborem tych produktów. Raczej była to dość spontaniczna decyzja, a wszystko za sprawą tego, że pod koniec sierpnia raczej już nie było dużego wybory w tego typu kosmetykach. Głównym założeniem był zakup kosmetyku o niskiej ochronie, średniej, wysokiej i oczywiście coś po opalaniu.
HAWAIIAN Tropic
SPF15
Bardzo dobry 12 godzinny balsam do opalania. Wybrałam średnią ochronę SPF15. Używałam go na początku urlopu, aby kolejno przejść do nieco niższej ochrony.
Mąż ma bardziej delikatną skórę i kupiłam ten balsam z myślą o nim. Używał go praktycznie przez cały pobyt, a w ostatnie dni skusił się na nieco niższą ochronę.
PIZ BUIN
TAN&PROTECT
Tan Accelerating Oil Spay
SPF6
Doszłam do wniosku, że jednak do opalania najlepiej lubię stosować olejki. Zupełnie nie przeszkadzał mi fakt, że po aplikacji skóra była tłusta i lepka. I tak prawie zawsze po całym dniu na plaży lecimy prosto pod prysznic i zmywamy olejek z ciała. Są też tego plusy, zawsze mam wrażenie, że po nałożeniu olejku skóra wygląda na bardziej opaloną niż jest w rzeczywistości. W efekcie i tak dochodzę do satysfakcjonującego mnie koloru opalenizny.
Zupełnie nie przejmowałam się niską ochroną, myślę, że we wrześniu słońce nie jest już takie ostre. Nigdy nie doznałam poparzenia słonecznego i uważam, że nie potrzebuję aż tak wysokiej ochrony. Staram opalać się rozważnie.
GARNIER
Medium 20
Sun Protection Lip Care
Pomadka z zeszłych wakacji, idealnie nadająca się na upalne klimaty. W ubiegłym roku nie zdążyłam jej zużyć, więc postanowiłam ponownie zabrać ją ze sobą. Jest bardzo twarda i dzięki temu zupełnie się nie rozpuszcza nawet w bardzo wysokich temperaturach. Rewelacyjnie nawilża usta i długo się na nich utrzymuje.
NIVEA
SUN KIDS
SPF50
Przyszła kolej na bardzo wysoką ochronę. Dorwałam tylko produkt dla dzieci ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Kupiłam go z myślą o znamionach, pieprzykach i ewentualnych poparzeniach na skórze, których na szczęście nie mieliśmy.
GARNIER
AMBRE SOLAIRE
After Sun
Refreshing Sorbet
Po długim i upalnym dniu przyszła pora na nawilżenie i ukojenie spieczonej słońcem skóry. Orzeźwiający produkt po opalaniu o konsystencji sorbetu idealnie sprawdził się po zachodzie słońca. Kosmetyk zawiera w sobie kojący aloes i melon, charakteryzuje się lekką konsystencją. Bardzo szybko się wchłania, nie klei się i nie pozostawia tłustej powłoki na ciele. Dla uzyskania dodatkowego ukojenia i schłodzenie trzymałam go w lodówce.
Do tej pory jak tylko otwieram pojemnik gdzieś w drogerii i zanurzam się w melonowym zapachu, wracają piękne wspomnienia z wakacji... :)
Mąż ma bardziej delikatną skórę i kupiłam ten balsam z myślą o nim. Używał go praktycznie przez cały pobyt, a w ostatnie dni skusił się na nieco niższą ochronę.
PIZ BUIN
TAN&PROTECT
Tan Accelerating Oil Spay
SPF6
Doszłam do wniosku, że jednak do opalania najlepiej lubię stosować olejki. Zupełnie nie przeszkadzał mi fakt, że po aplikacji skóra była tłusta i lepka. I tak prawie zawsze po całym dniu na plaży lecimy prosto pod prysznic i zmywamy olejek z ciała. Są też tego plusy, zawsze mam wrażenie, że po nałożeniu olejku skóra wygląda na bardziej opaloną niż jest w rzeczywistości. W efekcie i tak dochodzę do satysfakcjonującego mnie koloru opalenizny.
Zupełnie nie przejmowałam się niską ochroną, myślę, że we wrześniu słońce nie jest już takie ostre. Nigdy nie doznałam poparzenia słonecznego i uważam, że nie potrzebuję aż tak wysokiej ochrony. Staram opalać się rozważnie.
GARNIER
Medium 20
Sun Protection Lip Care
Pomadka z zeszłych wakacji, idealnie nadająca się na upalne klimaty. W ubiegłym roku nie zdążyłam jej zużyć, więc postanowiłam ponownie zabrać ją ze sobą. Jest bardzo twarda i dzięki temu zupełnie się nie rozpuszcza nawet w bardzo wysokich temperaturach. Rewelacyjnie nawilża usta i długo się na nich utrzymuje.
NIVEA
SUN KIDS
SPF50
Przyszła kolej na bardzo wysoką ochronę. Dorwałam tylko produkt dla dzieci ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Kupiłam go z myślą o znamionach, pieprzykach i ewentualnych poparzeniach na skórze, których na szczęście nie mieliśmy.
GARNIER
AMBRE SOLAIRE
After Sun
Refreshing Sorbet
Po długim i upalnym dniu przyszła pora na nawilżenie i ukojenie spieczonej słońcem skóry. Orzeźwiający produkt po opalaniu o konsystencji sorbetu idealnie sprawdził się po zachodzie słońca. Kosmetyk zawiera w sobie kojący aloes i melon, charakteryzuje się lekką konsystencją. Bardzo szybko się wchłania, nie klei się i nie pozostawia tłustej powłoki na ciele. Dla uzyskania dodatkowego ukojenia i schłodzenie trzymałam go w lodówce.
Do tej pory jak tylko otwieram pojemnik gdzieś w drogerii i zanurzam się w melonowym zapachu, wracają piękne wspomnienia z wakacji... :)
Hm, szkoda, że produkty hawaiian tropics nie są u nas dostępne. Ja widziałam je tylko w dm'ach ;)
OdpowiedzUsuńJa rzadko używam kosmetyków do opalania. Ostatnio jednak pokusiłam się na krem 50 SPF, który kosztował niecałe 5 zł :D. Z Cien. I już jest po pierwszym użyciu :D.
OdpowiedzUsuńZapraszam na szybkie rozdanie do mnie :) Wystarczy tylko być obserwatorem mojego bloga! :)
OdpowiedzUsuńz czasow liceum pamietam olejki ambre solaire - byly wtedy mega drogie, ale czulam sie super luksusowo smarujac sie nimi w wakacje:)
OdpowiedzUsuńunikałabym tych najtańszych, mają b kiepski skład. ja zawsze używam 50, obecnie seria polska sun care od floslek
OdpowiedzUsuń