BLOG TWORZONY Z PASJI DO KOSMETKÓW...

niedziela, 30 sierpnia 2015

YVES SAINT LAURENT Touche Eclat


 Dzisiaj kilka słów o kultowym korektorze rozświetlającym YVES SAINT LAURENT Touche Eclat. Co tu dużo pisać, kusił mnie od dłuższego czasu, aż w końcu zagościł w mojej kosmetyczce. Czy jest jeszcze ktoś, kto o nim nie słyszał? Obawiam się, że ciężko będzie znaleźć taką osobę.


Kobiety, które go kupiły dzielą się na dwie grupy, jedne ten produkt kochają, drugie nienawidzą. A za co można znienawidzić YSL Touche Eclat? Przede wszystkim za cenę, chociaż ja i tak jestem w tej lepszej sytuacji, bo mieszkając na wyspach zapłaciłam za niego 21 funtów. Cena w Polsce przykładowo w Sephora waha się granicach 195 złotych, co wydaje mi się niezłym przegięciem, cena jest zbyt wygórowana! Ale wiem, że w naszym kraju trafiają się i takie kobiety, które systematycznie go używają...


Ostatnimi czasy w makijażu zrobiło się bardzo modne rozświetlenie twarzy. W sieci niemal na każdej stronie poświęconej technikom makijażu możemy znaleźć instrukcję jak prawidłowo rozświetlić twarz, gdzie nakładać kosmetyk i jaki wybrać. Na rynku kosmetycznym firmy dwoją się i troją, aby ciągle zaskakiwać nowymi rozświetlaczami, my jednak zostańmy przy sprawdzonym YSL Touche Eclat.


Sięgając po YSL Touche Eclat osiągniemy efekt wypoczętej i rozświetlonej skóry, nawet po nieprzespanej nocy. Absurd? Chyba producentów troszeczkę poniosła fantazja, bo nic nie zastąpi snu i nie wierzcie w tego rodzaju zapewnienia...
W UK YSL Touche Eclat dostępny jest w ośmiu kolorach, z czego ja wybrałam numer 1 Luminous Radiance, bardzo delikatny odcień, lekko wpadający w tony różowe. Przyznam, że troszeczkę się obawiałam tego odcienia ale okazał się świetnie dobrany, bardzo możliwe że następnym razem skuszę się na inny kolor, dla porównania.


Zacznę od tego, że naprawdę myślałam że jest to korektor, a raczej do grupy tych kosmetyków bym go nie zaliczyła. Jedyne do czego się nadaje to rozświetlenie, bo krycie jest bardzo delikatne i zupełnie nie radzi sobie z moimi sińcami pod oczami. Natomiast jako rozświetlacz sprawdza się dobrze, bardzo subtelnie i delikatnie.
Nakładam go standardowo w kącikach oczu, nad brwiami i pomiędzy nimi, pod dolną powieką,  odrobinkę na grzbiecie nosa i brodzie. Po takiej aplikacji makijaż jest delikatnie rozświetlony, wygląda świeżo i bardzo kobieco. Dodatkowo rewelacyjnie stapia się ze skórą i współgra z podkładami.
Czytałam, że kosmetyk jest bardzo mało wydajny. Używam go codziennie od około dwóch miesięcy i mam ogromną nadzieję, że wystarczy mi jeszcze na długo...



A jakich korektorów rozświetlających wy używacie? 

Pozdrawiam was gorąco i życzę miłego tygodnia.


Share:

8 komentarzy

  1. Jak dla mnie cena bardzo bardzo wysoka jak na korektor. Jestem w stanie dać 100 zł, ale prawie 200 to już za dużo.

    OdpowiedzUsuń
  2. zawsze mnie kusil ale szkoda mi pieniedzy

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja ciocia go ma i jest z niego zadowolona. Dla mnie najlepszy jest lasting perfection :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja używam loreal touche magique, kupuję go na allegro od lat ale chciałabym ten przetestować :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może kiedyś :o) Póki co używam z Misslyn i jestem mega zadowolona! :x

    OdpowiedzUsuń
  6. Zastanawiałam się ostatnio nad korektorem rozświetlającym z L'Oreala. Bardzo przydałby mi się pod oczy. Jednak wiadomo, idealnie by było mieć ten, efekt z pewnością byłby dużo lepszy :D
    Tylko ta cena :/ Dobrze, że jest chociaż wydajny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, wypróbuj korektor od Marca Jacobsa, też w pisaku, pędzelku. 3 nieba lepszy!
    Śliczny kolor, bardzo nawilżający, mniej suchy niż YSL, lepiej kryjący. Rewelacja!
    Natomiast na zakrycie sińców to Sisley jest niezastąpiony, ale niestety bardzo drogi.
    Dostałam go przy ostatnich zakupach w próbce, pani nalała mi ok. 1,5 ml :)) Jest bardzo, ale to bardzo wydajny i tak samo bardzo dobry.

    OdpowiedzUsuń